Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Moje życie: Dawid cz.III


    Następnego dnia miałam wycieczkę z kółka przyrodniczego zbiórka była 15 po 8. Weszłam do świetlicy i podeszłam do stolika przy którym siedziały moje przyjaciółki nie wiedziały o niczym, bo żadna z nich nie wracała autobusem i nie widziały całego zdarzenia. Pokrótce opowiedziałam im wszystko. Były wstrząśnięte, powiedziałam im że na zbiórkę pójdę po dzwonku na lekcję zbiórka była na tym samym piętrze co moja klasa miała pierwszą lekcję tak wiec wiedziałam ze nie uniknę spotkania z Dawidem, wiedziałam również że nie będę mogła go unikać w nie skończoność, ale wolałam tego dnia go nie widzieć. Nadal byłam zdruzgotana tym co się stało. Dziewczyny na siłę wyciągały mnie ze świetlicy, poddałam się i wyszłam razem z nimi. Poszłam pod klasę położyłam torbę i czekałam na rozwój wypadków. Stał tam i mi się przyglądał, zobaczył że na niego patrzę i odwrócił wzrok. Byłam wściekła i na siebie i na Wikę. Na siebie za to że nie podeszłam i z nim nie porozmawiałam, a na Wiktorię no cóż za wszystko co zrobiła. Stałam tam jak paraliżowana i czekałam. Teraz wiem że sama powinnam do niego podejść, a nie stać i czekać na cud. Taa właśnie na to wtedy czekałam. Na CUD. Czekałam na to że to on do mnie podejdzie, on zacznie ze mną rozmawiać, że on powie mi że mnie kocha, sama nie wiem co sobie myślałam. Po prostu wydawało mi się że wszystko się ułoży, że wszystko będzie dobrze bez mojego zbytniego udziału. Niestety myliłam się. Pojechałam na tę wycieczkę.

    Wieczorem dzwoniłam do Zuzy po lekcje przy okazji podpytałam Zuz czy po klasie chodzą o mnie plotki. Okazało się że nie, przy okazji dowiedziałam się że Dawid był weselszy niż zwykle. Nie wiem czy mówiłam mi to po to żeby mnie rozweselić.

    Przez następne 2 tygodni nie działo się nic nowego. Nadal czekałam na cud, który nadal nie nadchodził. "Z gasnącą na niemożliwy cud nadzieją" zaczęłam coraz poważniej nad porozmawianiem z Dawidem o tym wszystkim.

    W środę przed świętami Bożego Narodzenia brałam udział w jasełkach. Śpiewałam w chórku. Przedstawienie zaczynało się na drugiej lekcji, na pierwszej lekcji miałam Polski na którym siedzę za Dawidem. Pytałam się go na której lekcji idzie nasza klasa, odpowiedział że na drugiej godzinie przedstawienia. Od powiedziałam że to dobrze, bo na pierwszej coś sknocę. Nawet nie wiedziałam że jestem bardzo blisko prawdy.

    Od samego rana źle się czułam, większość sądzi że to co się stało było z przejęcia występem. No cóż też ale bardziej byłam zestresowana swoim postanowieniem. A mianowicie solennie postanowiłam że z nim porozmawiam o tym wszystkim co się stało w poprzednim miesiącu. No i się stało...
Pa :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz